Powered By Blogger

środa, 15 kwietnia 2015

Rozdział 1

-Raz Dwa Trzy
Raz Dwa Trzy
Raz Dwa Trzy
Oddychaj głęboko. Nie możesz pozwolić sobie na chwilę słabości. - w kółko powtarzała po cichutku Rose.
Była właśnie w połowie drogi na ranczo swoich dziadków. Będzie musiała tam zamieszkać. Przywołała obraz swoich rodziców w rozbitym aucie. Nie było najmniejszych szans by przeżyli. Rozpędzona ciężarówka uderzyła w bok ich samochodu, ojciec stracił kontrolę nad pojazdem, poleciał na nich grad rozbitego szkła, z impentem wjechali w rozłożyste drzewo. Pamięta jak czekała na nich w domu. Miała wtedy urodziny. Czekała na ich powrót do bardzo późna w nocy, nagle zadzwonił jej telefon. Odebrała mając złe przeczucia i miała rację. Dzwonił do niej lekarz informując o śmierci rodziców. Łzy napłynęły jej do oczu i potrząsnęła głową odpędzając złe wspomnienia.
- Za pięć minut będziemy - usłyszała cichy głos taksówkarza.
Kiedy dojachali na miejsce z domu wybiegła babcia z dziadkiem. Ze łzami w oczach zaczęli ją ściskać. Kiedy się trochę uspokoili dziadek poszedł zapłacić za dowiezienie wnuczki.
- Nonna - szpnęła Rose - tak bardzo za wami tęskniłam..
- My za tobą też kochanie. My za tobą też. - odpowiedziała babcia przytulając ją znowu.
- Chodź pomogę ci wnieść walizkę do twojego pokoju - powiedział dziadek wchodząc do domu.
Rose bez słowa ruszyła po schodach do góry. Weszła do trzeciego pomieszczenia od lewej. Westchnęła, prawie nic się tutaj nie zmieniło od ostatnich wakacji. Delikatnie różowe ściany, białe meble, biurko przy oknie, tylko teraz z komputerem, oraz wielkie białe łoże z baldachimem. Podeszła do biurka i uśmiechnęła się pod nosem, podnosząc zdjęcie do góry. Była na nim ona i jej najukochańszy koń - Aramis, którego przezywała Misiek.
- Dasz sobie radę? - usłyszała za plecami głos dziadka.
- Tak, dziękuję. Zaraz się pójdę położyć bo jestem bardzo zmęczona - powiedziała Rose.
- Dobrze, to dobranoc
- Dobranoc.
•••••
Było grubo po godzinie pierwszej, a Rose dalej nie spała. Nie umiała. Po cichu wstała z łóżka i narzuciła na plecy bluzę. Na palcach ruszyła po schodach. Dziadkowie już dawno spali. W przedpokoju założyła zniszczone trampki i wyszła na dwór. Odetchnęła całą piersią.
- Jakie tu jest świeże powietrze - pomyślała, przypominając sobie wieczny zaduch i zapach spalin w Washingtonie.
Przyśpieszyła kroku zmierzając wprost do ciemnej stadniny. Nawet bez światła, śmiało wtrafiła do odpowiedniego boksu.
- Misiu - szepnęła.
Nagle poczuła na swoim karku ciepły oddech i ciężar na barku. Odwróciła głowę spoglądając w ciemne oczy konia.
- Tak bardzo za tobą tęskniłam - powiedziała ze łzami w oczach, przytulając się do niego.
Po paru minutach puściła jego szyję, usypując kupkę ze słomy. Po chwili leżała na swoim posłanku, a obok niej położył się Aramis, kładądz głowę na jej boku. W końcu Rose zasnęła wtulona w przyjaciela.

4 komentarze:

  1. Zapowiada się naprawdę cudnie! :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetne! Piękny język!

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudowne! Lece czytać kolejne rozdziały!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Chcesz znać moją opinie :D tak jestem z aska XD
    Super piszesz, ciekawe jest ale pozwolisz że resztę przeczytam w nocy ok 22-23 bo wtedy mam już pełno czasu dla siebie i czytania😍💕 więc mam do przeczytania z 18 rozdziałów👼 spokojnie da się zrobić może nie od razu ale 😂👌

    OdpowiedzUsuń