Powered By Blogger

piątek, 20 listopada 2015

Rozdział 14

Ze specjalną dedykacją dla wszystkich czytelników i Madzi. Dziękuję wam, że poświęcacie trochę swojego czasu, aby przeczytać moje wypociny. Jesteście kochani :*



Nie był to jednak James jakiego znałam.
Jego twarz była strasznie zniekształcona. Oczy były mroczne - nie było widać tęczówek ani białek. Poprostu były czarne. Jakby ktoś wstrzyknął w nie atrament. Usta zaciśnięte tak mocno, że tworzyły ledwo widoczną linię.
Z niemałym zdziwieniem na twarzy odprowadziłam go wzrokiem.
Wtedy on się odwrócił i przeszył mnie spojrzeniem. A kiedy zobaczył, że go obserwuję, jak gdyby nigdy nic uśmiechnął się, ukazując rząd równiutkich białych zębów.
Poczułam wtedy jak nieprzyjemny dreszcz przebiegł przez moje ciało.
Co się z nim stało? Wyglądał jak... sama nie wiem. Jak jakiś nawiedzony. Czy to możliwe, że może mieć coś wspólnego z pożarem?
- Widziałaś Jamesa? - zapytał, jak gdyby nigdy nic Uriel.
Spojrzałam na niego zaskoczona.
- Tak - odpowiedziałam, badawczo mu się przyglądając.
Ten jednak nic nie odpowiedział tylko pokiwał głową i zapatrzył się przed siebie.
- Mam dziwne wrażenie, że nikt go nie widział - powiedziałam po chwili ciszy.
Spojrzał na mnie zdziwiony.
- Dlaczego tak sądzisz?
- Gdyby ktoś go jeszcze zobaczył, na pewno by zareagował. Przecież widziałeś jego... - zawachałam się - oczy.
- Niestety.
- Nie zdziwiło cię to?
Przez chwilę jakby się zamyślił.
- Widziałem go już takiego - wyszeptał - zaledwie parę dni temu.
Nagle podskoczył jak oparzony.
- Sory mała. Muszę już iść bo za chwilę przyjdzie tu twój kochaś.
- Rugg? On jest moim przyjacielem. Jako jedyny pozostał przy mnie, kiedy James mnie zranił.
- Nie ważne. Nie mów nikomu o naszej rozmowie, kapujesz? - spojrzał na mnie poważnym wzrokiem.
Pokiwałam potakująco głową.
Patrzyłam jak się oddala.
Jego ruchy były pełne gracji, jakbym to już gdzieś, kiedyś widziała. Mimo, że od początku bardzo mnie denerwował, teraz musiałam przyznać, że po naszej rozmowie lekko zmieniłam do niego swoje nastawienie. Ale tylko trochę.
Kątem oka zauważyłam idącego w moją stronę Ruggera. Z kąd Uriel wiedział, że on przyjdzie?
- Hej. Jak się czujesz? - zapytał mnie.
- W miarę - uśmiechnęłam się delikatnie.
- Czego chciał od ciebie Uriel?
- Nic - odrzekłam, nie patrząc na przyjaciela - spytałam się go tylko, która jest godzina.
- No nie wiem - zmartwił się - wyglądałaś na lekko przestraszoną.
- Zdawało ci się - pokręciłam głową.
- Za dużo się mną przejmujesz - dodałam, wtulając się w jego tors.
Rugg tylko prychnął pod nosem i mnie objął.
Po pewnym czasie głos na boisku szkolnym, zabrał dyrektor.
- Przez dzisiejszy pożar, jesteście zwolnieni z reszty lekcji. Idźcie do domu. Na stronie szkoły napiszemy czy wszystko będzie w porządku, byście mogli przyjść jutro normalnie na lekcje.
Przez tłum uczniów przeszedł szum zadowolenia. Następnie wszyscy zaczęli zmierzać w stronę wyjścia.
- Heeej! - usłyszałam głośne wołanie za sobą.
Kiedy się odwróciłam, zobaczyłam jak w moją stronę biegnie Katie, wymachując rękoma.
Ciężko westchnęłam. Jakoś nie miałam ochoty na pogaduchy.
- Cześć złotko - powitała mnie całusem w policzek - mam dla ciebie propozycję nie do odrzucenia.
- Hm?
- W sobotę organizuję imprezę u mnie w domu - zaćwierkała podniecona - zaprosiłam prawie całą szkołę, a ty musisz przyjść, bo mi i Alice będzie bardzo przykro. Będzie jedzonko i nawet coś mocniejszego do picia się skołuje - mrugnęła do mnie - co ty na to?
- Muszę się jeszcze zastanowić.
- Proszę! Nie rób nam tego! Nasze trio musi być w całości.
Delikatnie się zaśmiałam.
- Och Kate. Ty nie odpuścisz, prawda?
- Prawda! - Zawołała z triumfalnym uśmiechem na twarzy.
- Dobra! Ja muszę lecieć, poinformować jeszcze kilku innych znajomych. Buzi - pomachała mi na pożegnanie i pobiegła przed siebie.
Pokręciłam z niedowierzaniem głową. Ona chyba się nigdy nie zmieni.
W drodze na farmę, byłam całkowicie pochłonięta swoimi myślami. Na chwilę przed wejściem do domu, zawahałam się. Musiałam odwiedzić kogoś, u kogo naprawdę dawno, nie byłam.
Pewnym krokiem weszłam do ciemnego, pachnącego słomą budynku. Z radością zaciągnęłam się powietrzem. Tego właśnie mi brakowało. Zdrowego powietrza i niemałego relaksu.
Aramis drzemał w kącie swojego boksu. Przez chwilę, poprostu stałam i się mu przyglądałam. Pomyślałam sobie, że on jest naprawdę szczęśliwy. Żadnych zmartwień, problemów. Ma ludzi, którzy się o niego troszczą, karmią go, poją, czeszą. Czasami chciałabym być jakimś zwierzęciem. Udałam się do siodlarni po ogłowie dla Miśka. Miałam w planach jazdę na oklep - bez siodła.
Delikatnie otworzyłam boks, budząc go jednocześnie. Zadowolony pomachał głową i zarżał.
- Miło cię widzieć - powiedziałam, wtulając się w jego szyję.
Po niecałych pięciu minutach wyszliśmy z stajni i udaliśmy się, na znajdującą się niedaleko, małą halkę. Kiedy znaleźliśmy się w środku, szybkim ruchem wskoczyłam na jego grzbiet. Zaczęliśmy od małej rozgrzewki, potem przeszliśmy do galopów i skoków przez przeszkody. Zdążyłam na moment zapomnieć o dzisiejszym wydarzeniu, kiedy nagle rozległ się głos klaskania. Z wielkim przerażeniem zauważyłam stojącego przy drzwiach Jamesa. Wyglądał prawie  jak zawsze. Idealne rysy twarzy, delikatny uśmiech, jednak oczy pozostały czarne. Wzdrygnęłam się ze wstrętem, zatrzymując konia.
- Czego chcesz? - zapytałam niepewnym głosem.
- Porozmawiać - odparł, mrużąc powieki.
- Nie mamy o czym - warknęłam wściekła - możesz sobie już iść.
Zeskoczyłam z Aramisa i trzymając za wodze skierowałam w stronę wyjścia.
- Oj nie ładnie, nie ładnie - pokręcił głową, udając zasmuconego - musimy sobie kilka rzeczy wyjaśnić.
Starałam się nie zwracać na niego uwagi. Szerokim łukiem go mineliśmy i ruszyliśmy w stronę stajni. Nagle poczułam jak łapie mnie za ramię.
- A ty dokąd? - syknął - powiedziałem, że musimy porozmawiać i porozmawiamy.
- Nie zmusisz mnie do tego - warknęłam, wyszarpując się z jego silnego uścisku - puszczaj!
Jednak on nie słuchał. Po chwili coś huknęło, a James na chwilę zniknął mi z oczu. Po czasie go zobaczyłam. Szarpiącego się po ziemi z moim wybawicielem. Z moim wybawicielem w głębokim kapturze.
- Uciekaj do domu! - krzyknął w moją stronę, dobrze znany mi, ochrypły głos.
Nie kazałam sobie dwa razy powtarzać.
Pobiegłam odprowadzić Aramisa do boksu, następnie sama biegiem pokonałam trasę dzielącą mnie od domu. Kiedy drzwi się za mną zamknęły, mogłam odetchnąć pełną piersią. W przedpokoju przeczesałam palcami włosy, wzięłam kilka oddechów i udałam się przywitać z dziadkami.
- Cześć kochanie - uśmiechnęła się ciepło nonna.
- Hej - starałam się wymusić, na mojej twarzy, przyjazny uśmiech.
- Coś się stało? - zapytał dziadek, widząc moją niewyraźną minę.
Przecząco pokręciłam głową.
- Nic poważnego. Ktoś podpalił szkołę i dyrektor odesłał wszystkich do domu.
- To dla ciebie nic poważnego? - zawołałq babcia, z szeroko otwartymi oczami z przerażenia - dobrze, że nic ci się nie stało.
Wzruszyłam ramionami.
- Było, minęło. Co się stało, już się nie odstanie. Jest coś na obiad?
- Zapiekanka ziemniaczana. Idź umyj ręce, a ja ci ją podgrzeję.
Kiedy znalazłam się w łazience nachyliłam się nad zlewem by przepłukać twarz. Sięgnełam po ręcznik, a kiedy się wyprostowałam zobaczyłam coś w odbiciu lustrzanym, czego nigdy nie zapomnę. Za oknem stał James. Wyglądał jak rano. Wskazywał na mnie palcem i coś mówił, jednak kiedy zauważył, że nie reaguję zaczął pisać czymś czerwonym po szybie.
"Nie ukryjesz się.
Wszędzie cię znajdę.
Nie znajdziesz pomocy.
Pan nie może się ciebie już doczekać".
Nagle czerwona maź zaczęła spływać kroplami.
Była to krew.
Mój wrzask słychać było w całym domu. Usłyszałam szybkie kroki i otwierające się drzwi. Jednak ja zobaczyłam już tylko ciemność.

6 komentarzy:

  1. Ale się podziało :o masakra.. Co sie stało z Jamesem? Jego oczy .. To musi strasznie wyglądać. O co chodzi z tą groźbą? :O
    Super i czekam na nn :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Super czekam na następny rozdzial :*
    Kocham twoja opowieść jest tak wciągająca ze ohh <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Tego to się nie spodziewałam :o O co cho z tą groźbą? Czekam na nexta :))

    OdpowiedzUsuń
  4. Jezu cudowne *-* Biedny James :( Dlaczego mu to zrobiłaś?!?! A ten koleś w kapturze? Cały czas się zastanawiam kto to może być :) Mam nadzieje że w końcu się to wyjaśni :) Czekam na następną część :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Super :) nie mogę się już doczekać kolejnej części :) Jestem pewien , że będzie tak samo ekstra jak ta :)

    OdpowiedzUsuń
  6. James..co to ma znaczyć? xD
    Idę dalej hihi

    OdpowiedzUsuń