Rose okrężnymi ruchami czyściła grzbiet Aramisa.
- Co on sobie wyobraża? - myślała gorączkowo - Myśli, że skoro jest przystojny, to może mi mieszać w głowie? Co się ze mną dzieje?!
- Zaraz mu zetrzesz całą sierść - usłyszała za sobą.
Niechętnie odwróciła się w jego stronę. Miała zamiar mu się odgryźć, jednak kiedy ujrzała jego cudowne oczy, wpatrzone w nią, słowa zatrzymały się na ustach. Poczuła, że się czerwieni, więc odwróciła się do niego tyłem kończąc czyszczenie Miśka. Miała nadzięję, że tego nie zobaczył.
- Nie martw się - odburknęła, czując jak motyle latają już w brzuchu.
- Aniele, jesteś na mnie zła? - Rose poczuła, że James się uśmiecha.
- Nie.
Chłopak pokręcił głową.
- Chodź pomogę ci. Będzie szybciej. Ja już skończyłem.
- Nie musisz.
- A jednak.
- Denerwujesz mnie, wiesz?
- Wiem - powiedział pokazując zęby w szerokim uśmiechu.
Wyszedł na chwilę z boksu, by zaraz powrócić z czaprakiem, podkładką i siodłem.
Rose odsunęła się na chwilę, żeby zrobić miejsce Jamesowi. Po chwili przyłapała się na tym, że patrzy na jego ciało, na jego idealnie wyrzeźbione mięśnie.
- Co ty robisz? - skarciła się w duchu i poszła po ogłowie dla Aramisa.
Po paru minutach stali już na zewnątrz, ze swoimi końmi.
- Ugh - sapnęła Rose wchodząc na Miśka.
- Co jest? - zapytał niebieskooki, patrząc jak dziewczyna wdrapuje się na konia.
- Nic - odpowiedziała, kiedy wygodnie usadowiła się na koniu - Poprostu już dawno nie jeździłam i trochę wyszłam z wprawy.
James zarechotał.
- Tak, tak bardzo śmieszne - obruszyła się Rose.
- Oh Aniele. To gdzie teraz?
- Nie wiem. Ty prowadź.
- Jedźmy nad jezioro - zaproponował
- Nad jezioro? To trochę daleko.
- Skoro nie dasz rady to...
Nie zdążył dokończyć bo dziewczyna raptownie mu przerwała.
- Oczywiście, że dam radę!
- Skoro tak mówisz... Ścigajmy się! - wykrzyknął James momentalnie ruszając z Gardą z galopu.
Jednak Rose nie dała za wygraną. Po pewnym momencie zrównała się z nim. Czuła się przeszczęśliwa, czując wiatr we włosach. To było wspaniałe przeżycie!
Jechali przez las, zjeżdżając ze stromych wzniesien, to znów wjeżdżając pod pagórki.
W pewnym momencie James zrobił ruch ręką, aby zwolniła.
- Co się stało? - szepnęła.
- Zaraz ci coś pokarzę. Jedź za mną.
W końcu dojechali do maleńkiej polanki, zatrzymując się przy krzakach. Rose uniosła się w strzemionach by lepiej widzieć.
- Ohhh...
Jej oczą ukazało się stadko dzików, gmyrających ryjkami w ziemi. Nagle przez polanę przebiegła masa saren, na czele której stał wielki jeleń. Zatrzymały się po przeciwnej stronie lasu i zaczęły zajadać świerzą trawę oraz liście.
- Chodźmy - powiedział James wycofując się w głąb lasu.
- To było niesamowite - prawie wykrzyknęła Rose, kiedy zbliżali się do jeziora.
- Też tak sądzę - odpowiedział przyglądając się uważnie dziewczynie.
Rose udawała, że tego nie widzi i odwróciła głowę w drugą stronę.
Zrobili sobie przystanek nad wodą. Puścili konie by weszły trochę się schłodzić, a sami usiedli na pieńku powalonego drzewa.
- Aniele - szepnął James. Rose pomału odwróciła głowę w jego stronę. Miał takie piękne oczy i te usta...
Nagle speszona odwróciła zwrok. Chłopak chwycił jej twarz w swoje ręce. Wstrzymała oddech. Widziała jak oczy mu pociemniały.
Next!! *o*
OdpowiedzUsuńUlala lece do następnego ^^ --Mionka
OdpowiedzUsuń3 rozdział zaliczony XD
OdpowiedzUsuń