Wokół była jasność.
Delikatnie zmrużyła oczy i zobaczyła przed sobą złotą bramę. Niepewnym krokiem ruszyła w jej stronę. Kiedy była już dostatecznie blisko, ta otworzyła się z cichym skrzypnięciem.
- Co tutaj robisz, Rosalio - usłyszała melodyjny głos.
Rozejrzała się za jego właścicielem. Był to wysoki, złotowłosy mężczyzna. Delikatnym krokiem zmierzał w jej stronę.
Zdziwiona przystanęła.
- Kim jesteś? - wyszeptała, kiedy zbliżył się do niej.
- Nie poznajesz mnie?
Dziewczyna uważnie mu się przyjrzała i zdrętwiała.
Brakowało mu tylko skrzydeł.
- Ga-Gabriel? - wyjąkała zszokowana.
- Dlaczego jesteś taka zdziwiona? Nie masz do mnie żadnych pytań?
Zastanowiła się przez chwilę.
- Mam jedno... najważniejsze - zaczęła - czy ja.. czy ja naprawdę jestem twoją córką?
- A co ci podpowiada serce? - wyszeptał.
Nagle wszystko zaczęło się rozmazywać, a kolory mieszać.
Czuła się taka lekka i spokojna.
Co podpowiadało jej serce?
Mówiło, że jest córką potężnego anioła, a James został jej aniołem stróżem.
Nagle powróciło do niej wspomnienie, feralnego dnia, kiedy powiedział jej, że nie mogą się spotykać.
Pojedyncze łzy zaczęły spływać jej po policzkach.
Wtem usłyszała jak ktoś wymawia jej imię.
Ta osoba musi być bardzo daleko, ponieważ głos jest bardzo przytłumiony.
Rosalia otworzyła oczy, które natychmiast zamknęła.
Oślepiło ją jasne światło.
- Rosie? - zabrzmiał w jej głowie zatroskany kobiecy głos.
Z wielkim trudem, ponowiła próbę otwarcia oczu.
Zobaczyła biały sufit nad głową, z niewielką lampą.
Delikatnie odwróciła głowę w lewą stronę.
Poczuła ból z tyłu głowy i nieznacznie się skrzywiła.
- Kochanie jak się czujesz? - para niebieskich oczu wpatrywała się w nią czujnie.
- W - w porządku - odpowiedziała siadając - gdzie jest dziadek?
- Obchodzi dom do okoła i sprawdza czy wszystko jest zamknięte.
Dziewczyna zamknęła oczy i zadrżała.
W głowie, wciąż krążył głos, tego psychopaty.
Kim on był? Czego od niej chciał?
Czuła się taka zagubiona.
Chciała by była teraz przy niej mama. Przytuliłaby, pocieszyła. Zawsze wiedziała co jest dla niej dobre.
Ale jej teraz nie ma.
Pojedyncza łza spłynęła po jej policzku.
Co ty robisz? , skarciła się w duchu, jestem silna.
Spojrzała na nonnę, która w dalszym ciągu spoglądała w jej stronę.
- Już jest dobrze - powiedziała Rosalia, delikatnie się uśmiechając.
Pomału uniosła się na nogach.
- To może pójdę już do siebie. Jestem zmęczona, a jutro jest mój pierwszy dzień w szkole.
- Na pewno dobrze się czujesz? - zapytał dziadek, wchodząc przez drzwi.
- Tak - westchnęła.
Szczelnie zamknęła za sobą drzwi i otworzyła okno.
Zrobiła głęboki wdech.
Zabolało ją gardło.
Wypuściła powietrze przez usta.
Zabolała ją głowa.
- Dlaczego ja? - szepnęła w ciemność za oknem - dlaczego nie mogę być zwykłą dziewczyną?
~~
Zadzwonił budzik.
Rosalia niechętnie otworzyła czerwone oczy.
Pół nocy nie spała i jeszcze musi iść do szkoły, gdzie (niestety) będzie też James.
Ruszyła w stronę łazienki, gdzie wykonała poranną toaletę.
Schodząc do kuchni na śniadanie, przyłożyła ucho do sypialni dziadków.
Usłyszała pochrapywanie dziadka i delikatny oddech babci.
- Tym lepiej, że śpią - mruknęła do siebie podchodząc do półki i wyjmując z niej paczkę płatków śniadaniowych.
Kątem oka zerknęła na zegar ścienny.
7.20
Musi się pośpieszyć.
Dziś nie ma kto ją podwieźć.
Zrobiło się jej słabo, na wspomnienie niespodziewanego gościa.
Kim był, i czego od niej chciał?
Po jej plecach przeszedł delikatny dreszcz.
Szybko skończyła swoją porcję, a talerz wrzuciła do zmywarki.
Żwawym krokiem ruszyła do pokoju się ubrać.
Właśnie kończyła rozczesywanie włosów, gdy odezwał się telefon.
Rzuciła okiem na wyświetlacz i odebrała.
- Witam śpiącą królewnę - zaczął głos po drugiej stronie.
Rosie szeroko się uśmiechnęła.
- Już się stęskniłeś?
- Bardzo - zaśmiał się - rusz tyłek, bo czekam przed twoim domem, dobre piętnaście minut.
- Co? Nie musiałeś - powiedziała lekko zawstydzona.
- Musiałem. Pośpiesz się.
Odłożyła telefon i spojrzała w lustro.
Zdrętwiała.
Zauważyła cień wysuwający się z pokoju.
Głos stanął jej w gardle.
Z transu wybudził ją sygnał sms-a.
Nieprzytomnym wzrokiem spojrzała na telefon.
"Czekam" - wiadomość od Rugga.
Odetchnęła cała piersią.
Narazie będzie bezpieczna.
- Cześć - uśmiechnęła się słodko, wchodząc do auta.
- Hej - mruknął.
- Coś nie tak?
Roześmiał się.
- Jak bym wiedział, że tyle będziesz się zbierać to bym przyjechał później.
- Przepraszam - odetchnęła z ulgą - przepraszam, że pan książę tyle się naczekał.
- Książę? - zapytał z kpiną w głosie.
Droga do szkoły minęła im szybko i wesoło.
Gawędząc weszli do szkoły.
W pewnym momencie, Rosalia przestała zwracać uwagę na drogę i wpadła na kogoś.
- Patrz jak łazisz - warknął blondyn.
- Sory - mruknęła.
Chłopak obrzucił ją kpiącym spojrzeniem i odszedł.
- Idiota jakiś - zwróciła się do Ruggera.
- To Uriel. Chodzi z nami do klasy - powiedział grobowym głosem.
- Uriel? - ściągnęła brwi.
- Tak. Znasz go?
- Tak, znaczy nie - zająknęła się - ale chyba już się z nim kiedyś widziałam. Zresztą nie ważne , chodźmy.
Kiedy byli w pobliżu klasy, zauważyła Jamesa, stojącego w grupce, składającej się głównie z dziewczyn.
Rosalia poczuła jak wszystko się w niej gotuje.
Przyśpieszyła kroku wchodząc do klasy.
- Gdzie siedzimy?
- Na końcu po lewej - odpowiedział jej lekko zachrypnięty głos.
- Nie ciebie się pytałam - warknęła, patrząc w stronę Uriela.
Jednak on tylko się zaśmiał i ruszył w stronę swojej ławki,specjalnie szturchając Rose ramieniem.
- Dupek - syknęła w jego stronę, na co ten jeszcze bardziej się roześmiał.
Poczuła jak ktoś ciągnie ją za łokieć, w stronę tylnich ławek.
Spróbowała się wyszarpnąć, ale nic to nie dało.
- Ej, co ty robisz? Przecież miałaś siedzieć ze mną.
Nieprzytomnie zamrugała oczami.
- Oh to ty. Sorka, myślałam, że ktoś inny mnie ciągnie.
- Spokojnie twój chłopak... nie chłopak - szybko się poprawił, kiedy rzuciła mu ostrzegawcze spojrzenie - nawet nie zauważył, że przyszłaś. Widocznie jest bardzo zajęty - zakpił unosząc brwi do góry.
Pierwsze trzy lekcje minęły jej szybko, bez poważnych problemów. Jednak czuła na sobie czyjś wzrok.
Siedząc na stołówce z Ruggero i trzema innymi dziewczynami, które niedawno poznała, usłyszała w głowie męski głos.
"Jestem niedaleko."
Zakrztusiła się spożywaną przez siebie kanapką.
Z szeroko otwartymi oczami rozejrzała się po stołówce.
I znowu to poczuła.
Kogoś oczy przewiercały jej plecy na wylot.
- Uriel cały czas się na ciebie gapi - usłyszała cichy szept Katie.
- Co?! - jeszcze raz przeczesała wzrokiem jadalnie.
Rzeczywiście.
Jego orzechowe oczy, obserwowały każdy jej ruch.
- Chyba wpadłaś mu w oko - zapiszczała podniecona Alice, przez co Rugg posłał jej mordercze spojrzenie.
- Dajcie spokój - Rosalia machnęła lekceważąco ręką, jednak poczuła dziwnie przyjemne ciepło, rozlewające się po jej ciele.
~~
Kilka godzin później, Rose schodziła po schodach prowadzących do szatni.
Z daleka ujrzała umięśnioną sylwetkę Uriela.
Stanęła w miejscu jak sparaliżowana.
Rozwarzała dwa wyjścia.
Albo odwróci się na pięcie, odejdzie i poczeka aż ten sobie pójdzie, albo nie okaże się tchórzem i wejdzie do środka, nie zwracając na niego najmniejszej uwagi.
W końcu wybrała tę drugą opcję.
Wolnym, lekceważącym krokiem ruszyła w stronę szafek.
Chłopak rzucił jej tylko przelotne spojrzenie i wrócił do przerwanej czynności.
Rosalia odetchnęła z ulgą wkładając książki do półki, a zabierając z tamtąd swoją skórzaną kurtkę. Z hukiem zatrzasnęła drzwiczki i podskoczyła przerażona. Obok niej, stał w niedbałej pozie blondyn.
- Czego chcesz? - warknęła.
- Nic tak patrzę. Cały czas się zastanawiam jak taka niezdara jak ty, zeszła ze schodów i z nich nie spadła.
Zdenerwowana próbowała go wyminąć, jednak jej na to nie pozwolił.
Oparł się dłońmi o szafki, po obydwu stronach dziewczyny i zbliżył swoją twarz do jej.
Od jego zapachu zakręciło jej się w głowie.
Rose wstrzymała oddech.
- Nie uciekniesz ode mnie. Mam cię na oku - wysyczał.
Mocno zacisnęła powieki. Kiedy znowu je otworzyła, Uriela nigdzie nie było.
- Rosie?! - usłyszała wołanie Alice.
- Już idę! - odkrzyknęła i szybkim krokiem wyszła z szatni.
Razem z Katie i Alice wybrały się na małe zakupy.
Przeglądając ciuchy wiszące na wieszakach, zauważyła jak ekspedientka nie spuszcza z nich wzroku.
- Katie - szepnęła - dlaczego ta kobieta się na nas tak patrzy?
Wystarczył szybki rzut okiem, by ta pobladła.
- Lepiej z tąd chodźmy - wyszeptała Alice - słyszałam o niej. Jest nowa w mieście i każdemu uważnie się przygląda. Nieraz za wybraną osobą chodzi krok w krok. To jakaś psychopatka.
Starając się nie wzbudzać żadnych podejrzeń, wolno wyszły ze sklepu.
Dziewczyny zaczęły ożywioną dyskusję na temat dziwnej kobiety, jednak uwagę Rose przykuło coś innego.
Kawałek dalej stała znajoma postać w kapturze.
Nagle się odwróciła i zaczęła iść w stronę pól.
Rosalia szybko pożegnała się z przyjaciółkami i poszła za nieznajomym.
• I wreszcie jest :) Przepraszam, że tak długo to trwało ale rozumiecie - wakacje. Następny rozdział postaram się napisać, jak najszybciej.
Swoje opinie wyrażajcie w komentarzach :)
Pamiętajcie komentarz = motywacja.